UWAGA! Teksty są brutalne!
Ekstremalnie krótkie święta.
Autor: Rafał Kuleta
Źródło: Lśnienie, nr 02/2009
Autor: Rafał Kuleta
Źródło: Lśnienie, nr 02/2009
Tuż przed Wigilią.
Nienawidził
świąt. Kojarzyły mu się z hektolitrami krwi zarzynanych karpi. Stał się
niewolnikiem noża. Marzył o gilotynie pod choinkę.
Dyrekcja oszczędzała na wszystkim. W tym roku postanowił, że nie zgodzi się na żadne nadgodziny. Chciał wreszcie odpocząć. Odcięte głowy, łuski, krew, wierzgające ryby – obrazy pulsowały w jego głowie jak w stroboskopowym świetle. Chciał rzucić się na stół i się pociąć. Następną partię ryb miał nie tylko zabić, ale i wypatroszyć.
Spoglądały nań błagalnym wzrokiem. Poruszały ustami jak w modlitwie. Nagle zaczęło brakować mu powietrza. Wybiegł z zaplecza do sklepu.
Zobaczył gigantyczną kolejkę po ryby.
Błysnął nożem.
Zamiast ludzi widział karpie czekające na swoją kolej.
Dyrekcja oszczędzała na wszystkim. W tym roku postanowił, że nie zgodzi się na żadne nadgodziny. Chciał wreszcie odpocząć. Odcięte głowy, łuski, krew, wierzgające ryby – obrazy pulsowały w jego głowie jak w stroboskopowym świetle. Chciał rzucić się na stół i się pociąć. Następną partię ryb miał nie tylko zabić, ale i wypatroszyć.
Spoglądały nań błagalnym wzrokiem. Poruszały ustami jak w modlitwie. Nagle zaczęło brakować mu powietrza. Wybiegł z zaplecza do sklepu.
Zobaczył gigantyczną kolejkę po ryby.
Błysnął nożem.
Zamiast ludzi widział karpie czekające na swoją kolej.
Wieczerza
Na
świątecznym stole zgodnie z tradycją znalazło się dwanaście potraw i pusty
talerz dla gościa. Tego roku Ludwik – pan domu – dostawił mnóstwo pustych
talerzy. Śmiejąc się tłumaczył, że to na wypadek, gdyby przybyło więcej osób.
Zaraz jednak dodał, że niewykorzystane talerze przydadzą się na ciasto.
Podzielili się opłatkiem. Zasiedli do kolacji. Po sutej wieczerzy rozdali prezenty. Szczęśliwi zaśpiewali kolędy. Nagle ktoś głośno zapukał do drzwi. Ludwik poszedł otworzyć. Do mieszkania zaczęli wlewać się niezaproszeni goście. Obcy brutale zmasakrowali rodzinę i zajęli jej miejsca.
Pojawiło się więcej niż dwanaście potraw. Każda składała się z innego ochłapu.
Podzielili się opłatkiem. Zasiedli do kolacji. Po sutej wieczerzy rozdali prezenty. Szczęśliwi zaśpiewali kolędy. Nagle ktoś głośno zapukał do drzwi. Ludwik poszedł otworzyć. Do mieszkania zaczęli wlewać się niezaproszeni goście. Obcy brutale zmasakrowali rodzinę i zajęli jej miejsca.
Pojawiło się więcej niż dwanaście potraw. Każda składała się z innego ochłapu.
Bigos
Błędem
było zaproszenie eks na kolację. W zasadzie to sam nie wiedział, dlaczego to
zrobił. Namolna kobieta wszędzie potrafiła się wkręcić. Bardzo bał się reakcji
żony. Byli tuż po ślubie. Podejrzliwej kobiecie tłumaczył, że Bożenka jest
tylko dobrą koleżanką z pracy, mieszkającą samotnie. Dlaczego niemiałby zaprosi
jej na Boże Narodzenie? Zwłaszcza, że obiecała przynieść kilka potraw, w tym
swoją specjalność – bezmięsny bigos.
Był w wielkim garnku. Zazdrosna żona natychmiast wyczuła w smaku brak świeżej kapusty. Młoda główka Bożenki, dokładnie poszatkowana, idealnie wkomponowała się w całość.
Zdecydowanie brakowało mięsa. Świeżo upieczony mąż wyśmienicie pasował do potrawy.
Narobiła niezłego bigosu.
Był w wielkim garnku. Zazdrosna żona natychmiast wyczuła w smaku brak świeżej kapusty. Młoda główka Bożenki, dokładnie poszatkowana, idealnie wkomponowała się w całość.
Zdecydowanie brakowało mięsa. Świeżo upieczony mąż wyśmienicie pasował do potrawy.
Narobiła niezłego bigosu.
Choinka
Tydzień
przed wigilią Magda powiedziała, że wyjeżdża w ważną delegację służbową. Jak
zwykle zostawiła mu listę zadań: zakupy, sprzątanie, gotowanie, ubieranie
choinki, zajęcie się dwuletnim dzieckiem. Podejrzewał ją o zdradę. Wróciła po
kilku dniach. Kiedy przekroczyła próg mieszkania, ktoś zarzucił na jej głowę
plastikowy worek. Straciła przytomność. Gdy się ocknęła, dopadł ją koszmarny
ból. Nie mogła się ruszyć. Wszędzie wystawały gałęzie choinki, z których
zwisały poszczególne części ciała Magdy. Przez organy przewleczony był kabel z
żaróweczkami. Z rozciągniętych genitaliów zwieszał się prezent w postaci
szczelnie opakowanego synka.
Wbrew wszelkiej logice żyła.
– Teraz światełka – oznajmił uroczyście mąż, podłączając choinkę do kontaktu.
Wbrew wszelkiej logice żyła.
– Teraz światełka – oznajmił uroczyście mąż, podłączając choinkę do kontaktu.
Wigilijna gadka.
–
Ciekawe czy te zdechlaki już gadają – gospodarz chwycił kosę, splunął i
chwiejnym krokiem powlekł się do stajni.
– Jest noc wigilijna. Niech się wyżalą.
Wychudzone, zmizerowane konie ledwo dychały.
– Gadać, parchy!
Zwierzęta nie powiedziały ani słowa. Wściekły gospodarz podniósł kosę i odrąbał pierwszemu koniowi głowę. Pozostałe zarżały w panice. Potem wszystko ucichło. Żona, zaniepokojona nieobecnością męża, wyszła go szukać.
W stajni cuchnęło krwią i odchodami.
Przed kobietą pojawił się koński łeb.
– Teraz gadaj! – mąż nadział na nią głowę klaczy. Zaniemówiła. – Ty też nie chcesz? – ciął bez zastanowienia , głowa odleciała daleko. – Dzisiaj wszyscy będziecie! – wytoczył się ze stajni, ciągnąc kosę i odcięte łby.
– Jest noc wigilijna. Niech się wyżalą.
Wychudzone, zmizerowane konie ledwo dychały.
– Gadać, parchy!
Zwierzęta nie powiedziały ani słowa. Wściekły gospodarz podniósł kosę i odrąbał pierwszemu koniowi głowę. Pozostałe zarżały w panice. Potem wszystko ucichło. Żona, zaniepokojona nieobecnością męża, wyszła go szukać.
W stajni cuchnęło krwią i odchodami.
Przed kobietą pojawił się koński łeb.
– Teraz gadaj! – mąż nadział na nią głowę klaczy. Zaniemówiła. – Ty też nie chcesz? – ciął bez zastanowienia , głowa odleciała daleko. – Dzisiaj wszyscy będziecie! – wytoczył się ze stajni, ciągnąc kosę i odcięte łby.
Pokraka
Dzieci
ulepiły go z brudnego śniegu, wetknęły krzywe gałęzie, wbiły kamienie i starą marchewkę.
Zrobiły z niego jakąś pokrakę, którą nazywały bałwanem.
Szybko się odwdzięczył.
Chłopczyka dorwał za domem. Wbił malca w siebie i przytrzymał. Śnieg wdarł się do płuc. Grudki lodu zwieńczyły dzieło.
Dziewczynkę znalazł w ogrodzie. Przyglądała się zmarzniętym kwiatkom. Zasadził je w jej oczach i ustach. Całość wkomponował w ciasną dziuplę jednego z drzew.
Później bawił się z innymi dziećmi. Urozmaicał tylko szczegóły.
Aż w końcu roztopił się i wsiąkł w ziemię.
Dzieci zrobiły z niego babkę z piasku, którą szybko rozwaliły.
On zrobił to samo…
Szybko się odwdzięczył.
Chłopczyka dorwał za domem. Wbił malca w siebie i przytrzymał. Śnieg wdarł się do płuc. Grudki lodu zwieńczyły dzieło.
Dziewczynkę znalazł w ogrodzie. Przyglądała się zmarzniętym kwiatkom. Zasadził je w jej oczach i ustach. Całość wkomponował w ciasną dziuplę jednego z drzew.
Później bawił się z innymi dziećmi. Urozmaicał tylko szczegóły.
Aż w końcu roztopił się i wsiąkł w ziemię.
Dzieci zrobiły z niego babkę z piasku, którą szybko rozwaliły.
On zrobił to samo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz